Minuty cenniejsze niż zakupy

Nie tylko rzeczoznawca wyceniający galerię handlową wie, że miejsce ma wartość tylko wtedy, gdy … są w nim ludzie.

To jeden z wniosków najnowszego raportu Urban Land Institute „Trading Up Dining, leisure, amenities, and the new shopping centre”.

Kiedyś najbardziej liczyło się to, jaka kwota znajdzie się na paragonie klienta po wyjściu z centrum handlowego. Dziś podejście nieco się zmieniło – bo zmieniła się rola sklepów stacjonarnych – choć oczywiście nadal chodzi o pieniądze. Ale nie samymi zakupami galerie żyją.  Liczy się to, ile minut klient – a raczej gość – spędza w centrum handlowym.

Eksperci podkreślają, że dawno już minęły czasy, kiedy wszystkie działania w galeriach musiały przynosić dochód. Dziś powinny powodować ruch. Stąd pomysł na przykład na bibliotekę wśród sklepów, strefę towarzyską wśród zieleni (z której nie wygania kelner z restauracji obok) oraz przyzwolenie na spotkania w galerii grup zainteresowań – np. czytelników, biegaczy etc.

–  Tak przyciąga się społeczność, sprawia wrażenie, że miejsce jest zajęte, a że przy okazji goście wydają pieniądze… – opowiadał jeden z portugalskich ekspertów ULI.

Czy polskie galerie dorosły do takiego podejścia? Nie wszystkie. Niestety. Niedawno widziałam, jak w jednym z najpopularniejszych centrów handlowych w Warszawie kelner podszedł do klienta i poprosił, aby zamówił napój … albo zwolnił miejsce – nie w lokalu, na fotelach, w części otwartej galerii.