Teraz firmy będą mieć pod górkę

Nie, to nie lato, ale jesień będzie najbardziej gorącym okresem dla firm deweloperskich budujących mieszkania. Stanie się tak z kilku powodów.

Po pierwsze, na rynku widać już nie tylko zadyszkę, ale wyraźne spowolnienie. Deweloperzy nie tylko mniej lokali wprowadzili na rynek, ale także mniej sprzedali (dane Reas po II kwartale 2018 r., rok do roku). A to oznacza, że za chwilę zmieni się (już się zmienia) układ sił na rynku i to klient będzie dyktował warunki.

Oto dane zebrane przez analityków firmy Reas, które wyraźnie pokazują, zmianę trendu: „Drugi kwartał 2018 r. był pierwszym od ponad pięciu lat, w którym nastąpił tak wyraźny spadek sprzedaży nowych mieszkań. Liczba transakcji, liczona łącznie dla sześciu rynków: Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania, Trójmiasta i Łodzi – wyniosła 15,6 tys. To o 15,2 proc. mniej niż w poprzednim kwartale i o 17,4 proc. mniej niż w rekordowym ostatnim kwartale 2017 r. Na największym krajowym rynku – w Warszawie – sprzedaż  nowych mieszkań była niższa o 24 proc. kwartał do kwartału. Zbliżony spadek miał miejsce we Wrocławiu: o 23,3 proc. k/k. W Krakowie i Trójmieście kwartalne spadki oscylowały w okolicy 10 proc. (odpowiednio: 9,6 proc.  i 11,5 proc.)”.

Po drugie, ceny atrakcyjnych gruntów w dużych miastach są bardzo wysokie, i to kolejny już rok padają tu rekordy. Przykład: teren o powierzchni ponad 51 tys. mkw., położony przy skrzyżowaniu ulic Chełmskiej i Czerniakowskiej Warszawie, wyceniany był na ponad 200 mln zł. Oczywiste: ceny działek przekładają się na wyższe ceny mieszkań.

Po trzecie, od miesięcy rosną też stawki za robociznę, bo brakuje rąk do pracy. Nie ma pomysłu, kim zastąpić Polaków i Ukraińców, którzy nie chcą pracować na budowach. To znaczy pomysł jest, ale realizacja – marna.

Po czwarte, w górę poszły też ceny materiałów budowlanych, niektórych nawet o 15-20 proc. (np. betonu rok do roku – a jak bez tego produktu stawiać osiedle?). Niektórzy duzi deweloperzy postanowili więc założyć własne firmy wykonawcze, bo sami chcą pilnować kosztów zamówień (twierdzą, że wykonawcy je zawyżali w kosztorysach, na co ci drudzy  –odpierając zarzuty – tłumaczą, że raczej mieli te stawki niedoszacowane, więc bardziej im się opłacało zejść z budowy niż dopłacać…).

I wreszcie – po piąte – polityka: nad deweloperami wiszą – często niekorzystne z ich punktu widzenia – zmiany przepisów. Część zresztą już weszła w życie.

Które zmiany – w otoczeniu prawnym i podatkowym – są lub będą, Waszym zdaniem, najbardziej niebezpieczne dla branży deweloperskiej, które rzeczywiście zmienią rynek? A które zmiany mogą być dobre dla nabywców mieszkań? Zapraszam do dyskusji, do komentarzy: g.blaszczak@live.com.

Po wakacjach będziemy mówić o tym na branżowych spotkaniach.

(sierpień 2018 r.)