Za dużo liczb, za mało twarzy

Szanowni, Drodzy, Kochani,

przez ponad 20 lat uczę się rynku nieruchomości i za każdym razem wielką satysfakcję sprawia mi, kiedy okazuje się, że można powiedzieć coś o danym projekcie, transakcji czy przedsięwzięciu inaczej niż dotąd. Bez względu na to, czy dotyczy to inwestycji biurowej, mieszkaniowej, hotelowej czy magazynowej.

 

Pamiętam, jak wiele lat temu, pod warszawskim Jankami, powstawały jedne z pierwszych nowoczesnych hal magazynowych w kraju. Rosły na polach. Nie przypominam sobie dokładnie, jakie uprawy zastąpiły, ale wiem, że w tamtym czasie były fenomenem. Pamiętam też, że fascynujące wtedy było to, w jaki sposób prezentowano nowoczesne – jak na tamte czasy – rampy i urządzenia techniczne. Bo co tu pokazywać – puste hale i gołe posadzki. Ale kto za tym stał?

Dekadę, a szczególnie dwie dekady temu, właściwie wszystko, co działo się na rynku nieruchomości w Polsce było powszechnie interesujące, więc łatwiejsze do przekazania niż dziś. Na przykład pierwsze ruchome chodniki w Polsce, powstające w centrum handlowym w Warszawie, miały swoje zdjęcia i opisy w dziennikach. Pamiętacie? Kto by się dziś na to porwał? Kto by to wydrukował? Niemal każdy kamień węgielny pod biurowiec czy wiecha na centrum handlowym była wielkim wydarzeniem – i to nie tylko dla inwestora, ale też dla mieszkańców, mediów, branży.

Szybko zaczęto jednak rynek nieruchomości ilustrować głównie liczbami: tysiące, setki tysięcy, a potem miliony metrów biur czy magazynów, parametry techniczne budynków zdobywających najwyższe ekologiczne certyfikaty, miliony euro zainwestowane w projekty, setki milionów euro wydane na kupno obiektów w Polsce przez zagraniczne fundusze, miliony metrów kwadratowych mieszkań, tysiące domów, setki tysięcy metrów, kabli, instalacji różnego rodzaju… i setki godzin spędzonych na przygotowywaniu strony formalnej tych wszystkich przedsięwzięć.

A gdzie są ludzie – ci, którzy stoją za tym, którzy mają pomysły nie tylko na swój biznes, ale także na miasto, okolicę, kraj? Tak mało jest miejsca i czasu na rozmowy w tymi, którzy tworzą rynek nieruchomości, z tymi, którzy budują swoje marki dzięki nieruchomościom.

Stąd właśnie pomysł na  „Nieruchomości z górnej półki”. Chciałabym, aby było to miejsce spotkań w sieci z twórcami i uczestnikami rynku. Dostępne nie tylko dla branży. Nie będzie tu notek prasowych i komunikatów PR: „jesteśmy zadowoleni z transakcji, jesteśmy najlepsi i mamy siedem nagród…”. By zostawić po sobie ślad, potrzeba czegoś więcej.

Moimi gośćmi będą ludzie, którzy sami opowiedzą, jak udaje się im biznes. Chcę pokazać ich idee, kreowane przez nich trendy, marki, ale także pomysły na życie poza biznesem. Bo żadne statystyki nie oddadzą obrazu rynku w pełni.

Zapraszam do spotkań z gośćmi „Nieruchomości z górnej półki”. Na Facebooku pokażę streszczenia wywiadów, najlepsze cytaty, ale także filmy i zdjęcia. Natomiast na tym blogu koneserzy słowa będą mogli znaleźć pełne wersje wywiadów z ekspertami.

O kim opowiem na początek?

Czy wiecie, który z szefów w jednej z największych firm deweloperskich w kraju, mógłby ścigać się z Top Cheff  w Polsce, a może także w całej Europie? Domyślacie się już?

Nie macie pojęcia? Na pewno znacie Go z branżowych konferencji, buduje z Wami po sąsiedzku. Podpowiem: jest to człowiek, który zapewnia, że ma najlepszą działkę inwestycyjną w Europie Środkowo-Wschodniej. Znacie takich kilku? Hmmm … ten ma jeszcze na sprzedaż portfolio budynków, jakich nie ma nikt w kraju.

Zapraszam do lektury kolejnego wpisu na moim blogu.