La Isla Bonita: balkony i belgijski inwestor

Nawet, jeśli Hiszpanię kontynentalną znacie dobrze, nawet jeżeli byliście na innych Wyspach Kanaryjskich, przystanek w Santa Cruz de La Palma jest obowiązkowy! Nie pożałujecie. 

Przekonacie się, ile emocji dostarczy Wam spacer wąskimi, wybrukowanymi uliczkami, kolonialna architektura, a przede wszystkim niezapomniane, drewniane balkony! Nic – tylko chłonąć! Bo nie trzeba być ani romantykiem, ani znawcą architektury, aby poczuć się szczególnie na San Miguel de La Palma – wyspie, która przez samych Hiszpanów uważana jest za najpiękniejszą w całym kanaryjskim archipelagu. Mówią o niej: La Isla Bonita. To najmłodsza geologicznie spośród Wysp Kanaryjskich, otulona wodami Atlantyku, mająca wulkaniczne pochodzenie i dlatego tak wyjątkowa.

Kolonialne cuda

W samym Santa Cruz de La Palma malownicze krajobrazy naturalnie łączą się z architekturą. Mimo niezwykłych widoków z wulkanicznymi wzniesieniami w tle, mimo niesamowitych czarnych plaż z drobniutkim piaskiem, to tekowe balkony stały się atrakcją turystyczną miasta. W połączeniu z kolorowymi elewacjami budynków wyglądają doskonale nawet bez kwiatów, których jest tam wiele.

Warto przejść się nie raz, nie dwa aleją Marítima, aby nacieszyć oczy kunsztem wykonania starych balkonów. Na szczęście lokalni włodarze i inwestorzy nie odważyli się w tym miejscu podnieść ręki na wiekowe budynki. Niestety, na innych Wyspach Kanaryjskich był trend, aby miasteczka uwalniać od starej, zaniedbanej kolonialnej architektury, zamiast inwestować w rewitalizację.

Szukając niezwykłych balkonów w Santa Cruz nie można pominąć Placu Hiszpańskiego. To przykład renesansowej architektury. Nadal znajduje się tam wiele domów w starym stylu, ale zadbanych, po remontach. Całość jest wyjątkowo urokliwa.

Łódź Dziewicy na drodze

Na spacerze na pewno natkniecie się na El Barco de la Virgen (Łódź Dziewicy)- replikę jednego ze statków Krzysztofa Kolumba. Wygląda to tak, jakby żaglowiec zaparkował po prostu na ulicy – kawałek od zatoki, wśród aut i zabudowań. I raczej nie jest to przykład tzw. małej architektury, która wtapia się w otoczenie, urozmaicając przestrzeń.

Na mnie większe wrażenie zrobił sąsiadujący ze statkiem plac – Plaza de La Alameda. Zacieniony starymi drzewami po prostu zaprasza do odpoczynku. To tam, wśród zieleni, można wypić kawę, trafić na partyjkę szachów albo na tańce. Niestety, w ciągu dnia imprezy nie było.

Belg od Czeszki, a jak Hiszpan

Gdy już pełni wrażeń z wąskich uliczek będziecie chcieli głębiej odetchnąć, skręćcie w dół – w stronę zatoki. To tam, blisko promenady, spotkałam w sklepie z pamiątkami przemiłego Belga – Liama. Już na pierwszy rzut oka nie wyglądał na rodowitego Hiszpana, ale nie przypuszczałam, że będzie rozumiał po polsku. Kiedy zorientował się, że byłam niemal jego sąsiadką (bo przecież z Warszawy jest tak blisko do Pragi), od razu zaczął opowiadać o swojej żonie z Czech (byłej, niestety, ale którą nadal odwiedza) oraz o swoich wycieczkach do Polski.

Co Liam robi na La Isla Bonita? Zainwestował tam i zamieszkał. Kilka lat temu – po rozstaniu z Czeszką – uznał, że nie ma lepszego miejsca na emeryturę niż Santa Cruz de la Palma. Kupił tu nieruchomości – mieszkanie oraz lokal handlowy na parterze nowej-starej kamienicy – i postanowił być szczęśliwy wśród Hiszpanów.

Patrząc na malownicze otoczenie, Atlantyk i czarne plaże, nie wydaje się to trudne. Jak jednak jak przekonywał Liam, tak mogą myśleć tylko ci, którzy nie znają realiów życia na niewielkiej wyspie. Dopiero po jakimś czasie został zaakceptowany przez lokalną społeczność. I nie był wyjątkiem. Z pewnym chłodem, a nawet odrzuceniem, borykali się też Niemcy, którzy w podobnym czasie kupili w pobliżu kilka nieruchomości. Wcale nie jest to oczywiste, że obcokrajowiec ma kawałek „swojej ziemi”, której na wyspie nie ma przecież w nadmiarze. Wszystko ułożyło się jednak pomyślnie.

Szczerze mówiąc, nie miałabym nic przeciwko temu, aby spędzić emeryturę jak belgijski znajomy ze sklepiku niedaleko promenady. Fakt, wspomniał, że w spełnianiu marzeń pomaga mu belgijska emerytura, a w nabyciu nieruchomości – oszczędności z poprzedniego życia, ale uwierzcie – nie wyglądał na strapionego małym ruchem turystycznym przed sezonem.

Warto wybrać się na La Palmę, do Santa Cruz. Dla kanaryjskich zabudowań, dla drewnianych, rozrzeźbionych balkonów, dla klimatycznych uliczek. Na jednej z nich jest kawiarnia, którą  podobno The Guardian uznał  za lokal serwujący najlepszą kawę w Hiszpanii. Macie ochotę ją odnaleźć?

p.s. La Palma podbiła moje serce w lutym 2020 r. Wypłynęłam z niej – za szybko – na kolejną wyspę kanaryjską, która z kolei zauroczyła mnie czymś innym. Napiszę o tym niedługo. Na szczęście udało mi się opłynąć kilka wysp przed pandemią #covid19. Pamiętny czas, bo podróż z paniką w tle. Ale nawet kalima znad marokańskiej części Sahary była łaskawa – nie przeszkodziła, poczekała aż wyprawa się skończy 😉 Żałuję tylko, że dziś nie można tam wrócić tak po prostu…  

(zdjęcia: Grażyna Błaszczak, marzec 2020)